Korypetycje Metodą Callana przez Skype!

poniedziałek, 16 lipca 2012

Idioms with body words, czyli szczegóły indyjskich przygód TWOJEGO sąsiada


(...)‘They chap my ass...’ – powiedział zdenerwowany sąsiad, którego imię brzmi Zdzisiek (dla kumpli Źźichu).  Ze mną jednak Źźichu chciał porozmawiać. Powiedziałem, że chętnie wysłucham jego historii, czyli:

I’m all ears. I’d like to hear your story.

Oto co się przydarzyło mu w Indiach, relacjonuje sąsiad:
Jak co dzień, wstałem o 6:30 i po wykonaniu kilku porannych czynności byłem o 8:00 w firmie produkującej modyfikowany ryż i pszenicę (modified rice and wheat) – produkty dwa razy tańsze i trzy razy smaczniejsze.

Firma prosperowała znakomicie (prospered superbly), więc wkrótce znalazła się na giełdzie i jako spółka powoli i sukcesywnie podbijała indyjski rynek spożywczy (food market). Wszystko byłoby OK, jednak wpadłem na nowy pomysł:

I had a change of heart.

 ‘Otwórzmy w Indiach sieć sklepów spożywczych 'Źźichodronka – codziennie inne ceny’ - pomyślałem.  Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Na początku sprzedałem swój genetycznie zmodyfikowany interes za jakieś 8,198,400,000 rupii indyjskich, co wystarczyło na wybudowanie 45 Źźichodronek.
Czułem obawy i zdenerwowanie (fear and nervousness), gdyż pierwszy raz inwestowałem taką ilość pieniędzy:

I was a bundle of nerves.

Po  wybudowaniu wszystkich sklepów byłem bardzo zadowolony. Coś mi jednak w nich nie pasowało, ponieważ nie przynosiły żadnych zysków. Było bardzo źle:

Things were going belly up.

Zastanawiałem się co jest tego przyczyną (what is the cause) i doszedłem do słusznego wniosku, że zapomniałem wyposażyć Źźichodronki w towar...
Czujesz to? Źźichodronki, gdzie codziennie miały być inne ceny, stały puste!
Potrzebowałem pieniędzy na ich wyposażenie (shop fittings). Szybko wymyśliłem, że założę tymczasowo drugą firmę – konkurencję dla mennicy indyjskiej – nazwałem ją ‘Źźich & Money company’.
Bardzo szybko, czyli...

In the blink of an eye

 ...zapełniłem magazyny rupiami i stać mnie było na wyposażenie Źźichodronek w towar.
Indyjskie tiry zjeżdżały do moich Źźichodronek, sklepy napełniały się, Źźichodronkowa kampania reklamowa (an advertising campaign) szła w najlepsze, a ja nie mogłem doczekać się, kiedy mój nowy biznes ruszy.

Minęły jakieś 2 tygodnie od otworzenia mojej sieci, interes kręcił się w najlepsze. Moja druga firma – ‘Źźich & Money Company’ również prosperowała bardzo dobrze. Jednak to przez tę firmę zaczęły się moje kłopoty (troubles). Mówiąc szczerze... zostałem chyba wrobiony (they did a number on me!).....

(ciąg dalszy historii już wkrótce)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz